Przyznaję ze skruchą, że jestem zmuszona biegać w tym tygodniu dwa razy więcej, niż zazwyczaj. A to przez te niewinne maleństwa, które widzicie na zdjęciu. Nie powinnam ich jeść z wielu osobistych powodów, ale czasami namiętność bierze górę nad rozsądkiem i tak właśnie było tym razem. W końcu mamy karnawał, więc jak „grzeszyć” to tak, by było co wspominać 😉
Lekko chrupiąca skórka kryje złocisty, słodkawy miąższ i sprawia, że nie możesz przestać ich jeść. Są doskonałe, a tajemnica sukcesu polega na smażeniu ich na średnim ogniu, by spokojnie zdążyły dojść w środku, bez spalenia na węgiel wierzchniej warstwy.
Jak przygotować?
Jajka z cukrem i cukrem waniliowym ubić do białości. Ser rozkruszyć widelcem i stopniowo dodać do masy jajecznej. Na koniec do całości wmieszać za pomocą silikonowej szpatułki mąkę z sodą i solą oraz dodać spirytus.
Ciasto powinno być na tyle gęste, by dało się z niego uformować malutkie pączuszki. Jeśli jest za rzadkie, dosypać jeszcze trochę mąki. W garnku rozgrzać olej. Smażyć pączki partiami dbając, by były dobrze wysmażone w środku.
Wyławiać łyżką cedzakową i odkładać na ręcznik papierowy do odsączenia z oleju. Usmażone pączki ułożyć na paterze i oprószyć cukrem pudrem.
Autor: Beata Lipov, Lawendowy Dom